Pinot Noir to bardzo ceniony szczep winogron przez wszystkich wielkich środowiska winiarskiego. Głównie dzięki Burgundii, a dokładniej regionowi Côte d’Or, gdzie wina są podobnież niesamowite i wyjątkowe. Są tam takie winnice, gdzie cena za butelkę tego trunku wynosi nawet do kilku tysięcy złotych. Żeby spróbować tego wina, moim skromnym zdaniem, nie trzeba wydawać, aż takich bajońskich sum. Proponuję miłe spotkanie zapoznawcze z tym gatunkiem winorośli na przykładzie Kalifornii, tak jak to odbyło się niedawno w moim przypadku.
Pinot Noir daje wina raczej lekkie i owocowe. Typowe zapachy dla tego szczepu to: truskawki czy wiśnie oraz bliżej nieokreślony przeze mnie zapach chomiczych siuśków (wspomnienia z dzieciństwa). Można zakupić butelkę Pinot Noir z Kaliforni (Sonoma, Carneros, Central Coast), Oregonu, Nowej Zelandii (Tasmania, Central Ottago), Australii (Yarra Valley, Adelide Hills) czy też RPA (Walker Bay). Polecam otworzyć butelkę i spróbować wyczuć typowe nuty dla tego wina.
Zakupione przeze mnie wino było odrobinę cięższe niż te Pinot Noiry, które do tej pory piłam, ale też było interesujące. Ja wyczuwałam głownie zapach wiśni i czerwonych owoców. W smaku jedwabiste, lekko słodkawe. Taniny wyczuwalne. Z tym gatunkiem wina można zaszaleć, polecam wszelkie eksperymentowanie i „podróżowanie” po różnych regionach winiarskich świata.
Ocena wina: 6,5/10 pkt.














