29 listopada 2011

Moscatel de la Marina z Alicante

Moscatel de la Marina 2010, D.O. Alicante, BODEGAS MENDOZA

Naprawdę warto wyczarować odrobinę lata w czasie, gdy za oknem jest zimno i mało atrakcyjnie. Przypomnieć sobie zapach tropikalnych owoców pijąc wino pochodzące z miejsca, które jednoznacznie kojarzy nam się z wakacjami i słońcem. Mam tu na myśli Hiszpanię, a dokładnie dość niepopularny region winiarski Alicante i rozwijającą się tam winiarnię Bodegas Mendoza.


Trudno tu nie pochwalić tiramisu, które zostało przygotowane na ten wyjątkowy wieczór przez naszą wspaniałą znajomą - Anię. Lepszego deseru nie dostaniecie nawet we Włoszech ;) Żadna kawiarenka, cukiernia czy też restauracja nie podała mi lepszego tiramisu niż Ania tego zimowego wieczora. Biszkopty szczodrze nasączone amaretto, aksamitny krem z mascarpone i do tego lekki aromat kawy. Tiramisu jest i było zawsze jej specjalnością. Mimo tego za każdym razem skromnie twierdzi, iż „jeszcze nie jest takie jakie być powinno”. Trzymam kciuki za te przyszłe eksperymenty.


Z odrobiną wątpliwości podeszłam do podania do tego deseru hiszpańskiego moscatela. Jednak to połączenie okazało się prawie idealne. Wino było świeże i miodowe, z aromatem jakby owoców tropikalnych czy też pomarańczy. Przepięknie żółte i przejrzyste, zrobione z winogron Alexandria muscatel w magiczny sposób komponowało się ze smakiem amaretto i sprawiło, że deser stał się delikatniejszy.

Nie ma co, też muszę kiedyś spróbować zrobić tiramisu.

Ocena wina: 6/10

22 listopada 2011

Malbec z Argentyny

Malbec 2004, Tupungato – Mendoza, FINCA SOPHENIA

To wino wpadło mi w ręce przez przypadek. Sama butelka w sklepie nie prezentowała się najlepiej. Poobklejana była jakimś zielonym papierem. Ledwo dało się przeczytać etykietę. Właściciel sklepu przyznał, że butelki przez przypadek zostały zalane, a papier, w które były owinięte, przykleił się do nich. Obejrzałam wino dokładnie. Korek wydawał się być nietknięty. Jedynie dolna część butelki była zabrudzona. Wino okazało się być przecenione, głównie ze względów estetycznych. Postanowiłam z ciekawości zakupić.


Ponieważ nigdy przedtem nie piłam malbeca, wpierw poczytałam o nim co nieco. Otóż jest to odmiana winorośli pochodząca z Francji (południowo-zachodniej). Dopiero w Argentynie znalazła swój prawdziwy dom, gdzie powstają wina cięższe i bogatsze. Okazuje się, że nie wszyscy są tak entuzjastycznie do nich nastawieni. Hugh Johnson twierdzi, że argentyńskim malbecom brakuje delikatności. Aczkolwiek jeżeli już to poleca regiony położone na dużych wysokościach – ok. 1200 m n.p.m. takich jak: Tupungato, Mendoza, Neuguen, Rio Negro czy Patagonia. Jest tam zimniej, ale słońca jest nadal dużo i w związku z tym winogrona dłużej dojrzewają, dając bardziej interesujące wina.


Zakupiony przez nas malbec pochodził z Tupungato. Niestety nie dopatrzyliśmy odpowiednio dekantacji i był lekko mętny. Na szczęście wino nie straciło przez to na smaku. Było bardzo aromatyczne, ostre i pieprzne. W kolorze fioletowe. Duża zawartość alkoholu też dała o sobie znać – lekko rozgrzewało. W sam raz na zimowe wieczory. Jest to wino ciężkie, ale przyjemne w smaku. Nie wyczułam za dużo owoców. Być może dlatego, że wino było z 2004 roku. Pozwoliłam sobie po spróbowaniu wrócić do sklepu i zakupić jeszcze jedną butelkę. Będzie do przyzwoitej sztuki mięsa. Może wołowiny albo jagnięciny?

Ocena: 6/10

17 listopada 2011

Moscato Spumante i włoskie Ciasto Czekoladowe z Gruszkami

Moscato Spumante, Piedmont, SANTERO

Pomysł na dzisiejszy wpis pojawił się w momencie, gdy na stronie internetowej winnicy Cantine Pavan znalazłam przepis na bardzo proste, włoskie Ciasto Czekoladowe z Gruszkami. Autorem tej receptury jest niejaka Pani o imieniu/pseudonimie Nonna Nina. Ja wyobrażam ją sobie jako typową matkę włoszkę, w fartuchu - mistrzynię tradycyjnych, domowych potraw. Niewątpliwie dodaje to temu ciastu w moim odczuciu uroku. Dodatkowo winnica poleca do wypieku Moscato Spumante (spumante czyli musujące). Postanowiłam skorzystać z przepisu Nonny Niny i zakupić polecane wino. Tym bardziej, że do ciasta dodaje się także rum, orzechy laskowe i kawę. Zapowiadało się przepysznie.


Niestety nie było łatwo znaleźć dokładnie takiego samego wina z Cantine Pavan. Zaeksperymentowałam i kupiłam coś czego zazwyczaj nie kupuję. Tak na spróbowanie. Kupiłam Moscato Spumante z regionu Piedmont, wyprodukowane przez winnicę SANTERO, ale Selected by TESCO. Postanowiłam z góry nie przesądzać o rezultacie degustacji i nie sugerować się marką „dużo, tanio, TESCO”.




Ciasto oczywiście polecam. Szybkie, łatwe do przygotowania i baaardzo aromatyczne. Osobiście dodałabym mniej cukru. Wino za to nie jest jakieś super, ale da się od biedy wypić. Poza tym, zaproszeni na ciasto goście nic nie zauważyli i uznali, że jest przyjemne. Nie ma to jak degustacja w ciemno. W zapachu wyraźnie winogronowe, ale z dziwnym zapachem toffi. W smaku słodkie, nieskomplikowane. Nie mam doświadczenia z winami musującymi i zazwyczaj mi nie smakują. To też nie zrobiło na mnie wrażenia, ale ciasto było pyszne.

Ocena: 4/10

14 listopada 2011

Hiszpański Cabernet Sauvignon - Shiraz

Cabernet Sauvignon – Shiraz Reserva 2006, D.O. Alicante, BODEGAS MENDOZA

Podróżując po Hiszpanii natknęliśmy się na winnicę Bodegas Mendoza. Była położona niedaleko uroczego miasteczka Villajoyosa, gdzie zatrzymaliśmy się na tydzień. Zostaliśmy tam na tak długo, ponieważ było to ciche i bardzo urocze miasteczko, w którym naprawdę można wypocząć. Nie bez wpływu było to, że przyjechaliśmy do Hiszpanii poza sezonem, na początku września. Muszę przyznać, że w tym czasie słońce grzeje niewiele słabiej, a można uniknąć tłumu turystów. Zwłaszcza w takich małych, niepozornych rybackich miasteczkach, które prowadzą „ukryte” życie pod nosem turystycznych miast gigantów.


Odwiedziliśmy (lecz nie zwiedziliśmy niestety) Bodegas Mendoza w L’Alfas del Pí, gdzie wina leżakują i są butelkowane. Kupiliśmy parę butelek. I właśnie niedawno zdecydowaliśmy się na wydobycie jednej, korzystając z okazji, że nasz bardzo dobry znajomy zrobił spaghetti bolognese i w swej wspaniałomyślności postanowił nas na nie zaprosić. Danie było pyszne. Bardzo aromatyczne i pełne takich przypraw jak rozmaryn, tymianek i bazylia.




Za to nasz Cabernet (70%) – Shiraz (30%) także prezentował się nie najgorzej. Przepiękny głęboki rubinowy kolor, wyraźny zapach beczki i ciemnych owoców. Może zasugerowałam się informacją ze strony internetowej producenta, ale rzeczywiście można w winie wyczuć eukaliptus/mentol. Sama bym na to nie wpadła, ale po lekturze opisu wina ten zapach gdzieś w dalekich zakamarkach mego mózgu się wyodrębnił. Lekka pieprzność i ziemistość wina pasowała do wyraźnego ziołowego smaku bolognese. Mieliśmy naprawdę wyśmienity wieczór.

10 listopada 2011

Eiswein

Eiswein Edelsüss Nachtgold 2008, Rheinhessen, PETER MERTES KG

Idąc za ciosem, postanowiłam kontynuować moją przygodę z winami słodkimi. Tym razem zakupiłam przepiękną butelkę wina typu Eiswein.
Zawsze jestem pod wrażeniem wręcz niezwykłych sposobów powstawania tych win. To jest naprawdę niesamowite. Spróbowałam już wina botrytyzowanego (wino słodkie produkowane z winogron zaatakowanych przez „szlachetną” pleśń – patrz post „Tokaj – król wśród win”). Tym razem zakupiłam niemieckie wino zrobione z częściowo zmrożonych owoców. Winogrona dojrzewały tak długo, aż temperatura powietrza w nocy spadła odpowiednio poniżej zera. Następnie zebrano je wczesnym rankiem i szybko przetransportowano do winiarni. Zasada jest prosta: woda w owocach częściowo zamarza i przy wyciskaniu z nich soku wycieka złoto-żółty słodki „syrop”.



Muszę przyznać, że po niedawnym spróbowaniu Tokaja Szamorodni niemiecki Eiswein wypadł całkiem blado. Nie mówię, że to wino jest złe, bo jest całkiem przyjemne. Być może chodzi tu o mój osobisty gust. Tokaj był ładnie słodkościowo i kwasowo zbalansowany. Miodowe aromaty, cytrusy, pycha. Eiswein za to jest słodszy. Wyraźnie czuć w nim jabłko w zapachu i smaku. Wydawał się lekko mineralny. Ja zaraz po otwarciu butelki wyczułam (w pewnym sensie dziwny i zarazem delikatny) zapach, który mogę porównać do toffi. Muszę przyznać, że to wino przypadło mi do gustu bardziej na drugi dzień, niż zaraz po otwarciu butelki. Dodatkowo zjedliśmy do Eisweina ser pleśniowy typu blue i smakowało to razem nienajgorzej.

6 listopada 2011

Tokaj – król wśród win

Tokaj Szamorodni Édes 2007, TOKAJ-OREMUS



Osobiście nie interesuje mnie fala handlowo-marketingowa związana z halloween czy walentynkami, która dociera do nas ze „stanów”. Są to święta, których nie mam w zwyczaju obchodzić. Mój mąż jest mi za to niezmiernie wdzięczny (zwłaszcza za walentynki). Jednak, gdy zobaczyłam bardzo oryginalny przepis na sernik dyniowy, zaczęłam zastanawiać się jak ową dynię dodatkowo wykorzystać. W związku z tym udało mi się z niej zrobić sernik, 8 słoiczków domowej konfitury dyniowej i … świecznik dyniowy dla mojej mamy - bardzo typowy na halloween. Na dodatek wpadłam na pomysł zakupu wina do mojego ciasta, aby uczcić sam fakt jego pieczenia. I tak postanowiłam nabyć Tokaja.


Są różne rodzaje tego typu wina, ale najbardziej znane to Tokaj Szamorodni i Aszú. Szamorodni jest robiony z mieszanki tradycyjnych winogron i z tych przeznaczonych do Aszú. Tyle, że owoce nie są selekcjonowane. Aszú robiony jest po części z winogron dotkniętych Botrytis Cinerea, czyli specjalnym rodzajem pleśni. Stopień słodkości Aszú określany jest w zależności od tego, jaka ilość (tzw. puttonyos) „zakarzonych” winogron została dodana do moszczu. Zwyczajowo mamy wina od 3 puttonyos do 6 puttonyos. Te ostatnie są najsłodsze. Tokaj Szamorodni jest zbliżony do 3 puttonyos, ale mniej słodki.


Zakupione przeze mnie wino miało (bo już wypite do ostatniej kropli) przepiękną ciemną żółto-złocistą barwę i zapach suszonej moreli. W smaku przypominał miód i dodatkowo miał cytrusowe aromaty. Podobała mi się równowaga między słodyczą i kwasowością. Ładnie się to komponowało z sernikiem, który sam w sobie jest słodko-kwaśny. Tokaj Oremus osiemnaście miesięcy leżakował w beczce i został zrobiony ze szczepów: furmint, harslevelu i muscat de lumel. Schłodziłam go przed podaniem – ok. 14°C. Producent twierdzi, że może on leżakować do 20 lat. Mimo, że podobnież najlepsze są Tokaje Aszú, nie pomijałabym Szamorodni. Jest to wino, którym skutecznie można poprawić sobie humor. Dobre na szczególne okazje, albo przynajmniej jako pretekst do zjedzenia sernika.





2 listopada 2011

Paprykowy Cabernet

Cabernet 2010 D.O.C. Piave, CANTINE PAVAN


Za oknem polska złota jesień. Nastrój robi się nieco melancholijny. Im zimniej tym częściej wybieram czerwone wino do picia. Dlatego też polecam okryć się ciepłym kocem, nalać sobie lampkę dobrego wina i wspólnie z rodziną wieczorem obejrzeć komedię na poprawę humoru.

Wybrałam na tę okazję, wypróbowane przeze mnie już nie raz, Cabernet z regionu Piave we Włoszech. Na to wino natrafiłam wybierając alkohole na moje wesele. Miałam przyjemność gościć w uroczym Bistro ŻuŻu w Warszawie i tam degustować różne propozycje. Miejsce jest niezwykłe, bo można napić się tam lampki wina w akompaniamencie dobrej kuchni i miłej obsługi. Zawsze jest ktoś kto doradzi i pomoże dobrać do zamówionego dania wino, albo do wina posiłek. Nawet jeżeli propozycja mogłaby się wydawać zaskakująca. Co ciekawe można tam zaopatrzyć się w butelkę wina w przystępnej cenie. Wizyta w Bistro ŻuŻu zazwyczaj kończy się kupnem butelki wina, które zostało mi zaproponowane do obiadu. Taka moja słabość.



Wino Cabernet z winnicy Cantine Pavan z regionu Piave ma dwa życia. Jedno tuż po otwarciu, kiedy jest ono jeszcze całkiem ostrawe i w zapachu przypominające paprykę/papryczkę chili.  Drugie, już kiedy się dotleni. Wtedy łagodnieje. Niesamowity jest zapach papryki. Choć moja rodzina żadnych papryk tam nie czuje. Ten wyjątkowy aromat podobno uzyskuje się z jeszcze nie do końca dojrzałych winogron - tak zostałam poinformowana w samym bistro. Smak wina jest intensywny. Bardzo lubię to wino.



Polecam Bistro ŻuŻu, bo można znaleźć tam nie tylko ciekawe wina. Dodatkowo można też liczyć na miłą rozmowę i fachową poradę.